Podsumowanie roku 2020
Końcówka roku nie była sprzyjająca - zawirowania prywatne. Zawodowo bez zmian, szczególnie, że o dobrą pracę po lockdown'ach jest coraz ciężej. Aczkolwiek muszę się zmusić i napisać w końcu dobre CV!
W 2020 roku udało się zorganizować trzy wyprawy z sakwami: w kwietniu, podczas Wielkanocy, kiedy ogłoszono totalny lockdown, pełnoprawna wyprawa z sakwami na blisko dwa tygodnie w lipcu oraz na początku października.
Dodatkowo zacząłem propagować sakwiarstwo - wybrałem się na dwudniowy wypad (nocleg na dziko!) z Siostrzeńcem, który już czeka na wiosnę i ponowny, dłuższy wyjazd. Zobaczymy czy nie straci w międzyczasie rezonu - poszło mu bardzo dobrze, był dzielny i przejechał ponad 120km w dwa dni, mając nieco bagażu.
Dystans całkowity wyraźnie spadł - jeździłem mniej, aczkolwiek to nadal tyle co dwa i trzy lata temu, więc tragedii nie ma.
Rower katuje ten sam - niewiele nawet zmieniałem w tym roku. Pojawiły się nowe lampki i opony. Nic więcej. Jeździ, jeździ i ma jeździć.
Syn Witold nadal nie pała chęcią do
dłuższych jazd, może większy rower to odmieni w przyszłym sezonie albo
po prostu lubi inne sporty, w których nawet jest niezły
(akrobatyka i wspinaczka).