Podsumowanie roku 2014
Po stosunkowo słabym roku 2013 nie spodziewałem się żadnych rewelacji w roku następnym. Nie przeliczyłem się. Wyprawę z sakwami owszem odbyłem, krótką, ale jednak. Najgorsze jest to, iż wyprawy zaczęły mnie chyba irytować - może to już syndrom tatusia z brzuszkiem, a może zwykły, chwilowy brak motywacji. Zima w pełni (przedwczoraj była odczuwalna -15C, choć praktycznie bez śniegu), do wiosny daleko, może jeszcze znajdzie się siła psychiczna na wyjazdy, bo z fizyczną nie jest nwet źle.
Struktura jazdy na obydwu rowerach w roku 2014 przedstawia się następująco:
Author 3 867 km (71,4%)Merida 1 547 km (28,6%)
Suma 5 414 km
Merida
była użyta praktycznie tylko do wyprawy z sakwami oraz bicia rekordu
dziennego. O tyle dobrze, iż nie wymagała przez to żadnych
nakładów finansowych,
bo po takim przebiegu to nawet
mógłbym zliczyć smarowanie łańcucha na palcach.
Authorem ciągle jeździłem do pracy ile tylko mogłem, choć często mnie łapały infekcje, które przynosił Witek ze żłobka, a były one wyjątkowo uciążliwe (dziecko zazwyczaj w miarę szybko je przechodziło).
Zakup fotelika na przód umożliwił mi jazdę z
Witkiem w plener. Monika rzadko kiedy wychodziła razem z nami, więc
były to prawdziwie męskie wypady (zdjęcie nr 1, nr 2,
nr 3).
Udało mi się dwukrotnie zrobić na raz dystans 25km z Synem z
krótką przerwą
w połowie, co moim zdaniem jest całkiem niezłym
wyczynem dla 1,5 latka. Jazda z dzieckiem z przodu, prócz
oczywistego pozytywy dla samego dziecka, które coś widzi!, daje
komfort i
pewność jazdy dla Rodzica - ma się ciągły z nim kontakt (widać
twarz Małego w
lusterku), można do niego mówić, można także szybko nauczyć
zmiany przełożeń, co Witek opanował bez błędu ;d W razie kolizji
dziecko jest chronione przed uderzeniem twoimi ramionami. Mankamentem
jest to, iż mało która konstrukcja ramy umożliwi pedałowanie na
niezmienionej zasadzie - Author ma stosunkowo długą ramę
i wysoko
uniesioną kierownicę, ale i tak musiałem zmienić styl pedałowania. Po
prostu trzeba szerzej rozwierać kolana przy jeździe - po 10 km czuje
się to w kolanach,
ale jak już pisałem, 25 km jest bez problemu do
zrobienia w dobrym tempie jak na jazdę we dwóch, przy czym jeden
siedzi, a drugi pedałuje ;-) Dodatkowo dziecko nie jest
w ogóle osłonięte od wiatru w przeciwieństwie do jazdy za Twoimi plecami.
Z Night Challange'ów chyba już nic nie wyjdzie, choć pod koniec zimy postaram się poruszyć temat na forum koleżeńskim.
Upragnionym sukcesem po średnio udanej wyprawie z
sakwami było pobicie dziennego rekordu jazdy. Rekord 250km ustanowiony
w 2003 roku czekał długo na pobicie,
aż w końcu uwierzyłem w siebie i
dodałem 50km. Wszystko w naprawdę dobrym czasie, ale też przygotowanie
i plan był całkiem dobrze wykonane - więcej kliknij tutaj
Korzystając z okazji, każdemu Czytającemu, chciałbym życzyć Szczęśliwego Nowego Roku 2015. Przede wszystkim zdrowia i pieniędzy, aby móc jeździć na rowerze!
Wojciech Daniun