Podsumowanie roku 2012
Sezon 2012 zaczął się zaraz po zakończeniu sezonu 2011 - już 4 stycznia wsiadłem na rower jadąc do pracy. Później przez kilka tygodni aura nie dopisywała, ale w marcu to już jeździłem dość systematycznie.
Na początku kwietnia dowiedziałem się, że będę ojcem. Było to planowane, choć nie spodziewaliśmy się, że stanie się to tak szybko. Dlatego też wiedząc, że przyszły rok może być tak różowy z dostępnością wolnego czasu i sił, zamierzałem go wykorzystać w 100%, co prawie się udało. W maju wybrałem się na tygodniową wyprawę motocyklową do Rumunii. Pod koniec czerwca odbyłem samotną czterodniową wyprawę do jakże zapomnianego, a wielce interesującego zakątku Europy - Obwodu Kaliningradzkiego. W sierpniu miałem przyjemność odbycia razem z Kubą dwutygodniowej wyprawy po Francji. Na pewno nie zaliczyłbym jej do najlepszych, ale w środku stawki z pewnością. Nie byłoby tych wyjazdów, gdyby nie zaufanie Moniki.
Niestety, ponownie prawie cały sezon przejeździłem sam. Już się do tego przyzwyczaiłem, że sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem. Ma to swoje wady i zalety, ja widzę więcej zalet i kompletnie nie przeszkadza mi to. Z racji ciąży mojej drugiej połówki ponownie plany cyklicznych wspólnych wyjazdów rowerowych spełzły na niczym, a teraz już trzeba tylko liczyć, iż narodzony synek 13/12/2012 spełni oczekiwania Ojca w tej materii ;-)
Struktura jazdy na obydwu rowerach w roku 2012 przedstawia się następująco:
Author 4 342 km (60,4%)Merida 2 852 km (39,6%)
Suma 7 194 km
Meridą zrobiłem praktycznie identyczną ilość kilometrów co w roku poprzedzającym, a trzeba zaznaczyć, że odbyłem dwie wyprawy z sakwami. Dojazd do pracy i kręcenie się po mieście rowerem było kluczowe w osiągnięciu ponownego rekordu przebiegu rocznego. Rowerem jeździłem dokąd tylko się dało. Zostawiałem rower na dłuższy okres przypięty jedynie stalowym oplotem za 30 PLN z marketu. Niejednokrotnie miałem stracha, ale miałem zawsze nadzieję, że nikt nie ukradnie tak brzydko wyglądającego roweru. Jak pokazało życie, używane intensywnie ponad rok sportowe buty mogą paść ofiarą kradzieży w szpitalu...
Przebieg przez cały rok był stabliny i wyrównany. Jedynie parę razy udało mi się przekroczyć 130 km dziennie, w tym raz na wyprawie z sakwami przekroczyłem barierę 150 km. Na początku sierpnia intensywnie przygotowywałem się psychicznie na dystans 300 km, ale z racji pogody musiałem ponownie odłożyć to wyzwanie.
Mimo ogromnych chęci zabrakło prawdziwych Night Challenge'ów. Jedynie raz udało nam się we trójkę wybrać późnym wieczorem na jazdę. Dojechaliśmy pociągiem do Wyszkowa, a stamtąd przez Somiankę, Kanię, Serock, a następnie wzdłuż Kanału Zegrzyńskiego wróciliśmy do domu na pierwszą w nocy.
W jednym z ostatnich tygodni w roku podczas jazdy po stosunkowo pustej dwupasmowej ulicy jednokierunkowej, zrównuje się ze mną samochód z parą w środku, przy czym mężczyzna prowadzi auto. Spoglądam kątem oka i słyszę tekst: "Pan z Policji?". Odpowiadam pewnie, że "A co? Punkciki wykasować? Dogadamy się na pewno.". A facet na to z pianą na ustach: "Ch* Ci w dupę". Niezwykle miła konwersacja dobiegła końca, a szkoda. Facet miał słaby wzrok i nie przeczytał na mojej kamizelce, że prócz dużego napisu "Police" jest także znacznie mniejszy "Polskie Zakłady Azotowe". Dodatkowo, jeżeli uwierzył, że jestem z Policji, to trzeba być mało bystrym, żeby przezywać policjanta na służbie, który przecież może mieć kamerę na rowerze lub po prostu pamięć do tablicy rejestracyjnej auta, z którego go przezywają. Uśmiałem się niesamowicie - co może zdziałać zwykłą kamizelka z nadrukiem!
Tradycyjnie, korzystając z okazji, każdemu Czytającemu, chciałbym życzyć Szczęśliwego Nowego Roku 2013! Oby był on bogaty w nowe doświadczenia.Wojciech Daniun
p.s. sezon 2013 rozpoczęty - jesienna pogoda tej zimy skłoniła mnie do dojazdu do pracy już 2 stycznia!